piątek, 29 maja 2009

No i się wzruszyłem ociupinkę

Dzisiaj dzień z lekka masakryczny. W pracy pierdolnik. Dobrze,że mam taką,że mogę z niej wyskoczyć i najwyżej później dokończyć. Tak było i dzisiaj bo musieliśmy trochę pojeździć po lekarzach, badaniach, kupić psiakrew arbuza bo przecież bez niego życie "ciężarówki" straciło sens. Oczywiście w sklepie wzięliśmy koszyk a nie wózek więc potem stałem pół godziny w kolejce z wysuwającym się z rąk obłym, zielonym cholerstwem, które ważyło prawie 10 kilo.
Ale nic to. Wpadliśmy zaraz potem do "doktórki". Mieliśmy tylko przedłużyć zwolnienie koleżanki małżonki,ale przy okazji załapaliśmy się na szybkie USG. Pani doktor zabierając się do badania mruknęła,że owo USG to właściwie jedyny sposób na sprawdzenie czy jeżyki żyją. No i się spiąłem.
To przemiła i dobra lekarka, i nie miała nic złego na myśli,ale jednak...
Chwilę później zwróciła mi delikatnie uwagę,że siedząc jak posag na krześle raczej nic nie zobaczę więc jeżeli mam ochotę zobaczyć pociechy to muszę ruszyć tyłek.
Teleportowałem się więc w ułamku sekundy we właściwe miejsce.
Oj żyły jeżyki, żyły. Jeden co prawda kimał w najlepsze,ale drugi... już cholera widać za kim będziemy biegać z rozwianym włosem i obłędem w oczach.
Wierzgało to, łapkami machało, wierciło się. Normalnie mały człowiek wzrostu 2 i pół centymetra.
Aż mnie w gardle coś ścisnęło. Zresztą dalej czuję się jakbym był lekko zawiany.

2 komentarze:

  1. Poczekaj, jak będą już ssać kciuk i kręcić się bez opamiętania. My na każde spotkanie szykujemy się jak na wizytę u prezydenta ;)
    agamala

    OdpowiedzUsuń
  2. Za 50 minut mamy USG ! Jeeeezuuu prezydent już jedzie!!!!!

    OdpowiedzUsuń